Archive for the ‘Uncategorized’ Category

Próba zabójstwa podwójnego szpiega Siergieja Skripala w angielskim Salisbury i wypieranie się przez władze Federacji Rosyjskiej – wbrew faktom – odpowiedzialności za zastosowanie broni chemicznej na terytorium kraju NATO, doskonale koresponduje z opiniami, że właściwie … polityką Władimira Putina jest po prostu … kłamstwo. Są zatem wersje urzędowego rosyjskiego kłamstwa na użytek wewnętrzny i zewnętrzny. Najnowszym kłamstwem na użytek wewnętrzny jest sytuacja w Kemerowie na Syberii Zachodniej. Według oficjalnych danych pożar w galerii handlowej w Kemerowie pochłonął życie 64 osób. Świadkowie mówią, że na własne oczy widzieli sterty ludzkich ciał. Większość ofiar to dzieci.

W centrum handlowym „Winter Cherry” było wiele atrakcji dla najmłodszych, w tym mini ZOO, sztuczne lodowisko, sala zabaw. Trzy sale kinowe i sala zabaw znajdowały się na czwartej kondygnacji, od której zaczął się pożar. W jednej z nich wyświetlano film animowany. Dlatego były tam praktycznie same dzieci.

Tymczasem w tej miejscowości nie ustają protesty mieszkańców. Według portalu VSE42.Ru wczoraj na w wiecu wzięło udział prawie pięć tysięcy osób, które odbyły się we wtorek w Kemerowie.

Według korespondenta rosyjskiego portalu VSE42.Ru, cyt.

„(…) Głównym zarzutem protestujących była zupełna niepewność, a dokładniej, wątpliwości co do wiarygodności danych na temat ofiar śmiertelnych w pożarze w centrum handlowym „Winter Cherry”. Według oficjalnych informacji, które (…) wielokrotnie dźwięczały na placu, znaleziono 64 ciała. (…)  Jednak ludzie mieli odmienne zdanie. W tłumie usłyszałem słowa i około 200, a około 300 zabitych. I że kostnice są przepełnione, a 200 grobów zostało wykopanych na cmentarzu w Kemerowie. A cmentarze wciąż kopią groby. Aby udowodnić swoje słowa, demonstranci przynieśli anonimowe pliki dźwiękowe żonie jakiegoś kierowcy, a następnie domniemanemu kontrolerowi Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych. I wszystkie te pliki audio rzekomo świadczyły o ogromnej liczbie ofiar w ogniu.

Po krótkiej dyskusji (…) w tłumie pojawił się mężczyzna z kolumną i mikrofonem w dłoniach. Był to mieszkaniec Kemerowa, Igor Vostrikov, który stracił pięciu członków swojej rodziny: żonę, troje dzieci i siostrę. Za pomocą prostego nagłośnienia zaczął zadawać urzędnikom pytania, jako że był nieformalnym przywódcą tych, których krewni zginęli w „Winter Cherry”. (…)

Oddzielnie, warto zauważyć, że od początku wiecu (…) cały teren został otoczony (…). Ale wejście do głównego budynku administracji regionu Kemerowo zostało zablokowane przez tak zwanych „kosmonautów” – oficerów OMON z pałkami i noszących ochronne hełmy. (…) Jeden z uczestników zasugerował opublikowanie wideo z kamer monitorujących w centrum handlowym, aby można było policzyć liczbę osób, które znajdowały się w trzech kinach „Winter Cherry”. To byłoby logiczne. W końcu całkowita pojemność trzech kin – ponad 500 osób. Faktycznie wejście na sesje może być policzone i przynajmniej zorientować się w liczbie potencjalnych ofiar. Rzeczywiście (…) z większości ludzi mogła pozostać tylko garść popiołu, ponieważ temperatura w ogniu przez prawie 15 godzin, według ratowników, wynosiła około 1000 stopni. Tak więc znaleziono pozostałości ciał – najprawdopodobniej nie wszystkie ofiary. (…) Jednak urzędnicy stwierdzili, że materiał wideo z centrum handlowego jest na etapie śledztwa i nie można go jeszcze opublikować (…)”.

Zatem kłamstwo rosyjskich władz na użytek wewnętrzny jest czytelne. Wynika to ze stosowania wprost w praktyce cytatu przypisywanego Stalinowi, że „śmierć jednego człowieka to tragedia, setek to jedynie dana statystyczna”.

Rządowy koncern „Sputnik” – mający też polską wersję językową – podaje jedynie wersję oficjalną i fakt „gospodarskiej” wizyty Władimira Putina. Zapewne nagrania z monitoringu pozostaną tajne lub utracone lub jak mantrę będziemy słyszeć, że trwa śledztwo i nie można ich ujawnić. To przypomina rosyjską wersję z wydaniem Polsce wraku prezydenckiego TU-154M o nr 101. Brakuje jedynie tylko zastosowania rozwinięcia argumentu Stalina, że „zaginione dzieci uciekły do Chin” – czyli interpretacji tłumaczenia gen. Sikorskiemu i gen. Andersowi tego, co stało się z polskimi oficerami zamordowanymi w Katyniu.

Dla urzędników Federacji Rosyjskiej nie ma znaczenia czy ofiar było 64 czy 640. Bo to jedynie stalinowska „dana statystyczna”. Wysoka temperatura pożaru galerii „Winter Cherry” sprzyja ukrywaniu skali tragedii. Rodziców i rodziny zmarłych dzieci zawsze można zastraszyć. Wypada też sprawdzać co stanie się z panem Igorem Vostrikovem, który w pożarze centrum handlowego w Kemerowie stracił pięć osób z najbliższej rodziny.

Rosja musi zaprzestać polityki kłamstw, która została wielokrotnie przetestowana przez Putina. Chodzi o podejście do ludzkich tragedii, tych w Rosji, jak np. szturmu na moskiewski teatr na Dubrowce ale i tych na użytek zewnętrzny – od sprawy wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku czy zestrzelenia przez rosyjskie „zielone ludziki” samolotu Malaysia Airlines 17 lipca 2014 o kodzie MH-17 nad zajętym ukraińskim terytorium przez udział „najemników” rosyjskich w wojnie w Syrii aż po stosowanie broni chemicznej i próby zabójstwa Skripala w Salisbury.

Od stanowczych reakcji przywódców wielu krajów zależy to, kiedy rosyjska polityka – kłamstwo – zostanie zarzucona. Warto zatem pisać i mówić otwarcie, że dla nieobliczalnych władz Federacji Rosyjskiej nie ma miejsca w krajach demokratycznych. Zamiast deliberować nad tym, czy dane reprezentacje mogą, czy nie mogą brać udziału w Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej 2018 w Rosji, czas zrozumieć, że sport jest dla Rosji okazją do kpiny z sankcji czy nacisków na rezygnację z imperialnej, antydemokratycznej polityki obecnych rosyjskich władz. Dla Putina międzynarodowe imprezy sportowe w Rosji są takim samym środkiem dla promocji, jak XI Letnie Igrzyska Olimpijskie z 1936 roku dla Hitlera.

Czas to głośno powiedzieć!

 

Paweł Czyż

Niezależna Gazeta Obywatelska w Bielsku – Białej

IMG_7093W środowisku patriotycznym krąży nadal powiedzenie, że „ludzie dzielą się na tych, co siedzieli, siedzą albo siedzieć będą”. O szóstej rano w dniu 23 marca funkcjonariusze Policji przewieźli z domu do więzienia w Wojkowicach znanego działacza NIEZŁOMNYCH Zygmunta Miernika.

Ten weteran walki o niepodległość, dwukrotnie internowany w stanie wojennym działacz tzw. „pierwszej Solidarności”, jest znany z „tortowego protestu” przeciwko bezkarności komunistycznego dygnitarza Czesława Kiszczaka. Warto dodać, że protest Miernika przeciwko ochronie przez sądownictwo komunistycznego generała doprowadził w efekcie do prawomocnego skazania Czesława Kiszczaka. Sam Miernik jednak otrzymał za „tortowy protest” i „naruszenie powagi sądu” karę 10 miesięcy bezwzględnego więzienia, z czego większość „odsiedział”.

Zatem 23 marca nie pozwolono Zygmuntowi Miernikowi na to, aby jako chory na cukrzycę zabrał ze sobą do jednostki penitencjarnej insulinę czy glukometr. Tym razem działacz NIEZŁOMNYCH trafił „za kraty” za „obrazę” sądu, który prowadził latami sprawę o „znieważenie” nieistniejącego już monumentu Armii Czerwonej w Katowicach. Jak poinformowała na antenie RADIO WNET sekretarz generalna Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich red. Jadwiga Chmielowska – sąd pierwszej instancji skazał uczestników protestu pod radzieckim obeliskiem, ale na trzy dni przed uwięzieniem Zygmunta Miernika sąd drugiej instancji uwolnił ich od zarzutów. Miernik jednak został uwięziony.

– Zwracam uwagę na ocenzurowanie uwięzienia Zygmunta Miernika. Ponownie mamy więźnia politycznego „nadzwyczajnej kasty”. Były premier Katalonii Carles Puigdemont został zatrzymany w Niemczech. Rzecznik policji kraju związkowego Szlezwik-Holsztyn  potwierdził, że Puigdemont został zatrzymany na autostradzie A7. Podstawą do zatrzymania był wydany ponownie w piątek przez hiszpański Sąd Najwyższy międzynarodowy nakaz aresztowania Puigdemonta oraz kilku innych katalońskich polityków. Wiele środowisk epatuje się zatem „więźniem politycznym” Puigdemontem, ale milczy o ponownym uwięzieniu Miernika. Tymczasem dzięki „tortowemu protestowi”, motywowanemu przecież politycznie, została uchylona sądowa ochrona komunistycznego zbrodniarza Czesława Kiszczaka. To właśnie politykom partii Jarosława Kaczyńskiego powinno zależeć na przedstawieniu Komisji Europejskiej informacji, że reforma sądownictwa jest konieczna, albowiem w obronie totalitarnych dygnitarzy i symboli do więzienia, z powodów politycznych, trafia ciężko chory działacz społeczny. Tymczasem zamiast tego – jak wspomniałem – spotykamy się z pełną cenzurą, np. w mediach publicznych – mówi NGO lider KPN-NIEZŁOMNI Adam Słomka.

Wczoraj pod nieistniejącym monumentem sławiącym do niedawna Armię Czerwoną na katowickim placu Wolności odbył się wiec solidarnościowy z uwięzionym Zygmuntem Miernikiem. Uwięziony ma bowiem spory osobisty wkład w doprowadzenie do zniesienia symbolu radzieckiej okupacji z centrum Katowic.

 

 

(pac), Niezależna Gazeta Obywatelska w Bielsku – Białej

20180326_131703Nieustalony z imienia i nazwiska mężczyzna najprawdopodobniej skoczył z dachu kamienicy przy ul. Barlickiego i spadł na schody łączące ul. 3 Maja z właśnie ulicą Barlickiego. – Mężczyzna poniósł śmierć na miejscu. W tym momencie policjanci ustalają szczegóły tego zdarzenia oraz tożsamość denata – poinformowała rzecznik Elwira Jurasz z KMP w Bielsku-Białej. Prokurator zarządził sekcję zwłok.

(pac), Niezależna Gazeta Obywatelska w Bielsku – Białej

Poseł na Sejm RP z Prawa i Sprawiedliwości Robert Warwas złożył 1 lutego br. interpelację poselską nr 19146 w sprawie delegalizacji Komunistycznej Partii Polski do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro. „Jaka jest skala skarg zarówno ze strony osób fizycznych, jak również prawnych dotyczących propagowania przez KPP lub inne organizacje totalitarnego ustroju państwa – komunizmu?” – zapytał polityk PiS.

W odpowiedzi na interpelację z 6 marca 2018 r. zastępca prokuratora generalnego Robert Hernand, stwierdza, że „(…) nie odnotowano wpływu skarg dotyczących propagowania „totalitarnego ustroju państwa – komunizmu” przez inne podmioty”. Tymczasem taka informacja nie jest prawdziwa!

CZYTAJ TAKŻE:

Słomka zawiadomił prokuraturę o tzw. „kłamstwie katyńskim”

POKiN apeluje do Zbigniewa Ziobro w sprawie partii komunistycznej

Na łamach opiniotwórczego KURIERA WNET ze stycznia tego roku lider KPN-NIEZŁOMNI Adam Słomka opublikował tekst, pt. „O ochronie komunistycznych skamielin”, w którym podał, że trwa dochodzenie w sprawie działalności prorosyjskiego stowarzyszenia „Kursk” – w Prokuraturze Rejonowej w Mrągowie.

CZYTAJ:

O ochronie komunistycznych skamielin

Adam Słomka podał również niedawno, że 17 stycznia br. promowano totalitarny ustrój na terenie Warszawy. Ten znany działacz niepodległościowy zawiadomił też w dniu 19 lutego br. Zbigniewa Ziobro o podejrzeniu przestępstwa z art. 256 kk w miejscowości Pieniężno, a także złożył 20 lutego br. zażalenie na postanowienie Prokuratury Rejonowej w Brzegu, która nie dopatrzyła się promowania totalitaryzmu w Mikolinie – gmina Lewin Brzeski.

Co ciekawe, w swojej interpelacji poseł PiS z zagłębia Dąbrowskiego Robert Warwas, stwierdził, cyt. „(…) Jedną z najbardziej znanych organizacji tego rodzaju jest Komunistyczna Partia Polski (KPP), która została zarejestrowana 9 października 2002 roku przez Sąd Okręgowy w Warszawie. Jest ona ideową kontynuatorką innej jawnie propagującej ustrój komunistyczny organizacji tj. Związku Komunistów Polskich „Proletariat” (…). Tymczasem, jak wspomniałem wyżej, niedawno Prokuratura Rejonowa w Brzegu odmówiła wszczęcia śledztwa z zawiadomienia Adama Słomki w sprawie wydarzeń we wspomnianym Mikolinie, gdzie totalitarny ustrój komunistyczny promował właśnie były lider zdelegalizowanego Związku Komunistów Polskich „Proletariat” dr Zbigniew Wiktor!

Zatem poseł Prawa i Sprawiedliwości oraz opinia publiczna jest wprowadzona jawnie w błąd przez zastępcę prokuratora generalnego Roberta Hernanda – który swoją funkcję pełni od czasów rządów koalicji PO-PSL (powołany 20 kwiecień 2010 r.). Warto dodać, że nie tylko skala promowania totalitaryzmu komunistycznego jest znacznie szersza, niż informuje o tym zastępca Zbigniewa Ziobro. Do tego w okręgu wyborczym posła Roberta Warwasa m.in. za protest przeciwko tablicy pochwalnej komunistycznej PPR umieszczonej do niedawna na gmachu Sądu Rejonowego w Będzinie został skazany i do więzienia trafił właśnie wspomniany wyżej Adam Słomka.

Wypada oczekiwać, że wprowadzony bezpośrednio w błąd parlamentarzysta PiS, podejmie w sprawie nieprawdziwych informacji odpowiednie kroki oraz postara się wyjaśnić, co takiego się dzieje w obozie Zjednoczonej Prawicy, że do więzienia trafił właśnie lider NIEZŁOMNYCH Adam Słomka, za to, że czynnie domaga się rozliczenia komunistycznego ustroju totalitarnego. Do tego ciekawym jest, iż informacja o uwięzieniu Słomki została objęta pełną cenzurą mediów publicznych … Taka „dobra zmiana”?

Paweł Czyż, Niezależna Gazeta Obywatelska w Bielsku – Białej

– Dowiedziałem się, że na rogu bielskiej ulicy Barlickiego z placem Smolki, na budynku narożnym wisi sobie spokojnie tabliczka adresowa z czasów okupacji nazistowskiej. O zgrozo – wisi! Wystąpimy w tej sprawie do władz miasta, bo w końcu nie tylko demontujemy pamiątki po komunizmie ale i po niemieckiej okupacji – mówił w rozmowie z NGO w sierpniu ubiegłego roku Zygmunt Miernik z Centrum Ścigania Zbrodniarzy Komunistycznych i Faszystowskich. Działacze Centrum wystąpili wówczas pisemnie w tej sprawie do prezydenta Bielska – Białej Jacka Krywulta.

Pełnomocnik ds. społecznych prezydenta Bielska – Białej, były wiceprezydent miasta Henryk Juszczyk, pisał w piśmie z 4 września 2017 r. do Zygmunta Miernika, że „(…) Poprzedni Zarządca nie odnotował wcześniej żadnych interwencji osób czy też instytucji w sprawie przedmiotowej tabliczki”. Do tego samorząd informuje, że „ustawa z dnia 22.06.2017 r. ( Dz.U.2017.1389) (…) jeszcze nie obowiązuje (…)”. Do tego Juszczyk dodaje, że „(…) nazwa ulicy wymieniona na starej tabliczce nie jest nazwą obowiązującą czy też nadaną przez jednostkę samorządu terytorialnego do której do której można stosować ustawę (…) fakt ten bez znaczenia dla (…) stanowiska Gminy która wyraża wolę usunięcia przedmiotowej tablicy (…)”.

– Takie problemy będą z uwagi na błędy ustawowe – komentował dla NGO we wrześniu 2017 r. stanowisko władz Bielska – Białe lider KPN-NIEZŁOMNI Adam Słomka. –Liczę, że w sprawie nazistowskiej tabliczki przy ul. Barlickiego 2 w Bielsku – Białej jakąś presję wywrze bielski poseł PiS Stanisław Pięta, który na przełomie lat 80-tych i 90-tych zapisał sobie patriotyczną kartę w działalności w Konfederacji.  Rozumiem, że prezydent Bielska – Białej Jacek Krywult – od kwietnia 1981 do stycznia 1982 sprawował urząd prezydenta miasta, odwołano go z tej funkcji w stanie wojennym, polityk który w 1989 roku był bezpartyjnym kandydatem z listy PZPR – może mieć jakieś resentymenty do władzy ludowej. Ale chodzi o nazistowską tabliczkę i dla przykładu w Trzciance w wojewódzkie wielkopolskim ustawa nie obowiązuje, a pozbywamy się monumentu okupacyjnej Armii Czerwonej. To, że Jacek Krywult, dziś bezpartyjny prezydent Bielska – Białej, chciałby zająć jakieś negatywne stanowisko w sprawie ewentualnie radzieckiej pamiątki jest dla mnie czymś oczywistym, ale nie rozumiem jakiś figur retorycznych w sprawie tabliczki nazistowskiej – skwitował we wrześniu 2017 r. Adam Słomka.

Tymczasem – zupełnie bez rozgłosu – władze Bielska – Białej postanowiły fizycznie zdemontować totalitarną pamiątkę. Pytanie o to, jak to możliwe, że pomimo obowiązywania np. art. 256 kk taka nazistowska pamiątka była wystawiona w przestrzeni publicznej przez blisko osiem dekad – prawdopodobnie od października 1939 roku – pozostało bez odpowiedzi.

– To dobrze, że interwencja Centrum Ścigania Zbrodniarzy Komunistycznych i Faszystowskich okazała się być skuteczna. Zachęcam do tego, aby poszukiwać takich reliktów w swoich miejscowościach. To jest poważne zadanie, aby goście z zagranicy – np. z Izraela – nie napotykali na totalitarne, nazistowskie pamiątki pisane neogotykiem w miejscach publicznych. Taki stan bez poważnego zasobu wiedzy historycznej dla młodzieży, która odwiedza niemieckie, nazistowskie obozy śmierci może wywołać błędne przekonanie, że szerzone kłamliwe tezy o jakiejś zorganizowanej „kolaboracji” Polaków z Niemcami w czasie ostatniej wojny – są „prawdziwe”. Co może zatem odnaleźć młoda osoba w sieci Internet? Ano to, że Bielsko w latach 1920-39 leżało w granicach polskiego województwa śląskiego! Kto i kiedy zatem miał wieszać takie nazistowskie tabliczki, dlaczego ona przetrwała? Skoro przez ponad 75 lat pozostawiono taki totalitarny symbol … to kto się nią szczycił i po co? Takie problemy z interpretacją są dla faktów historycznych teoretycznie możliwe. Moim zdaniem, władze Bielska – Białej powinny zdemontować tą totalitarną tabliczkę już w sierpniu ubiegłego roku. Właśnie dlatego, że Bielsko i inne miejscowości odwiedza spora rzesza młodych ludzi z wielu krajów. Zatem w podobnych sprawach totalitarnych symboli w przestrzeni publicznej moje środowisko będzie stale reagowało – skomentował dla NGO usunięcie totalitarnej tablicy Adam Słomka.

(pac), Niezależna Gazeta Obywatelska w Bielsku – Białej

2 lutego upłynął termin wskazania przez kluby parlamentarne sędziów, którzy zostali zgłoszeni do Krajowej Rady Sądownictwa, z których Sejm RP wybierze skład KRS (teoretycznie ustawowo możliwe  było wskazanie kandydatów do godziny 23:59 w czwartek, 1 marca). Wśród osiemnastu kandydatów jedynie sędzia Teresa Kurcyusz-Furmanik oraz sędzia ppłk. Mariusz Lewiński posiadali ustawowe obywatelskie poparcie „dwóch tysięcy obywateli Rzeczypospolitej Polskiej, którzy ukończyli osiemnaście lat, mają pełną zdolność do czynności prawnych i korzystają z pełni praw publicznych”.

Wspomniana sędzia Teresa Kurcyusz-Furmanik posiadła poparcie i odpowiedniej ilości Polek i Polaków (blisko 5 tys. podpisów zebranych przez Kluby Gazety Polskiej, wspierana również przez weteranów opozycji antykomunistycznej ze środowiska Niezłomnych) i równolegle rekomendację 25 sędziów, którzy działając wspólnie z mocy ustawy mogli również zgłosić swoich kandydatów do KRS.

Pozostała grupa szesnastu sędziów posiadła jedynie ustawową rekomendację wspomnianych 25 sędziów sądów różnych szczebli. Kluby poselskie: PO, .Nowoczesna oraz PSL zdecydowały się na protest i nie wskazały swoich kandydatów. Niemniej, każdy klub parlamentarny mógł zgłosić z mocy ustawy do dziewięciu kandydatów do KRS z tych, których przedstawił im Marszałek Sejmu RP.

Kandydaci wskazani przez PiS to: Dariusz Drajewicz, Jarosław Dudzicz, Teresa Kurcyusz-Furmanik, Ewa Łąpińska, Leszek Mazur, Maciej Nawacki, Dagmara Pawelczyk-Woicka, Rafał Puchalski i Paweł K. Styrna.

15 stycznia w „Sygnałach dnia” w Programie 1 Polskiego Radia wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Kukiz’15),  przekonywał, cyt.

„Nie przedstawimy swoich kandydatów do KRS, ale będziemy zachęcali obywateli, stowarzyszenia, które walczą z bezprawiem w sądach, prokuraturze, od lat, żeby wskazali sędziów, których widzieliby w KRS”.

Niespodzianką zatem stało się wskazanie kandydatów przez Klub Poselski Kukiz’15 – wbrew własnej deklaracji powtarzanej przez kilka miesięcy. Wśród kandydatów rekomendowanych przez ugrupowanie Pawła Kukiza nie znalazł się żaden kandydat obywatelski, ani sędzia Teresa Kurcyusz-Furmanik, ani sędzia ppłk. Mariusz Lewiński (wspierany przez weteranów ze środowiska Niezłomnych), którego poparła grupa 3000 Polek i Polaków. Kandydaci wskazani przez Kukiz’15 to: Grzegorz Furmankiewicz, Marek Jaskulski, Joanna Kołodziej-Michałowicz, Zbigniew Łupina, Jędrzej Kondek i Maciej A. Mitera.

 „Twórcza” interpretacja sprawiedliwości Leonii Pawlak?

Wbrew opinii byłego ministra sprawiedliwości Borysa Budki (PO) i Kamili Gasiuk-Pihowicz (.Nowoczesna), którą lansowano od kilku dni, nie było przeszkód, aby do KRS został wskazany kandydat obywatelski – sędzia w stanie spoczynku – ppłk Mariusz Lewiński. Po pierwsze, zgodnie z ustawą przed ogłoszeniem przez marszałka Sejmu RP Marka Kuchcińskiego listy osiemnastu kandydatów do KRS musiał on potwierdzić spełnienie ustawowych wymogów przez sędziego Mariusza Lewińskiego. Po drugie, chociaż 2 lipca 2010 r. sędzia Mariusz Lewiński został przeniesiony w „stan spoczynku” to – skoro można było go w czasie rządów koalicji PO-PSL przenieść w „stan spoczynku” … to można go również przywrócić do „stanu czynnego”.

– Wyłania się taki obraz człowieka, który usiłuje – w jego przekonaniu – walczyć z całym systemem, ale jednocześnie popełnia szereg uchybień dyscyplinarnych, które wytykają mu sądy. Sąd Najwyższy potwierdził zastrzeżenia do tej osoby. Myślę, że to jest kandydatura najsłabsza – skomentował niedawno kandydaturę Lewińskiego sędzia Waldemar Żurek, były rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa w programie „Czarno na białym” TVN24.

CZYTAJ TAKŻE:

Wspierany przez antykomunistów do KRS płk sędzia Mariusz Lewiński dawno zdemaskował obłudę SN?

Warto dodać, że sędzia Lewiński – obywatelski kandydat do KRS – w programie „Studio Polska” na antenie TVP.INFO przeprowadził obrazowy eksperyment procesowy w sprawie sędziego Mirosława Topyły, oskarżonego o kradzież 50 zł na stacji benzynowej, którego uniewinnił Sąd Najwyższy.

– Istnieją procesowe podstawy do wznowienia tego postępowania, z tego względu, że nie został przeprowadzony najważniejszy dowód – eksperyment procesowy — podkreślił w „Studio Polska” sędzia ppłk. Mariusz Lewiński.

Sędziemu Lewińskiemu w lewicowych mediach zarzucano publicznie także przewinienia dyscyplinarne. Niemniej wskazany przez Kukiz’15 sędzia Maciej A. Mitera – znany publicznie głównie z programu „Państwo w Państwie” TV POLSAT – również ma na swoim koncie przewinienia dyscyplinarne.

Moralność Kalego?

Pretekst o „pozostawaniu w stanie spoczynku” był wykorzystany w walce politycznej przez Platformę Obywatelską w 2011 roku i krytykowany wówczas przez Prawo i Sprawiedliwość. „Stan spoczynku” stał się wtedy wygodnym drogą do podważenia wyboru dwóch parlamentarzystów!

– Do 26 października posłowie elekci, wybrani w wyborach parlamentarnych 9 października 2011 r., byli zobowiązani przekazać na ręce marszałka Sejmu oświadczenia o złożeniu rezygnacji ze stanowiska lub funkcji, których nie można łączyć z mandatem posła – napisano wówczas w komunikacie Kancelarii Sejmu. – Posłowie mogli też skorzystać z prawa zrzeczenia się mandatu poselskiego – czytany w tamtym komunikacie.

Jak informował serwis Polskiej Agencji Prasowej, cyt. „W ocenie Dariusza Barskiego, wygaszenie mandatów poselskich jego i innego posła elekta PiS Bogdana Święczkowskiego (od 2016 prokurator krajowy i pierwszy zastępca prokuratora generalnego – przyp. autora) jest niezgodne z prawem. Zapowiedział, że obaj odwołają się od decyzji marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny w tej sprawie.

(…) Oświadczył, że kwestionuje legalność działań marszałka w tej sprawie. – Gdybym uważał, że nie mam racji (w tej sprawie), nie startowałbym w wyborach – podkreślił Barski. Zaznaczył że start w wyborach pociągnął dla niego nie tylko koszta osobiste i finansowe, ale przede wszystkim był też „zobowiązaniem wobec wyborców, którzy oddali na niego głosy”.

Według Barskiego, przepisy ustawy o prokuraturze w tej sprawie są jednoznaczne, a na jego korzyść świadczy też dotychczasowy zwyczaj parlamentarny. Barski i Święczkowski przywoływali już kilkakrotnie fakt, że sędzia w stanie spoczynku Anna Kurska była przez dwie kadencje senatorem. Barski ocenił też, że marszałek Sejmu zastosował niedopuszczalną w tym przypadku wykładnię rozszerzającą konstytucji. Jego zdaniem, nie można takiej wykładni stosować, jeśli prowadzi to do ograniczenia praw obywatelskich.

Bogdan Święczkowski ocenił, że decyzja marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny nie służy demokracji.

– Swoją decyzją marszałek pozbawił ponad 29 tys. wyborców ich przedstawicieli – powiedział Święczkowski.

(…) Jeszcze przed ogłoszeniem decyzji marszałka Sejmu specjalne oświadczenie w tej sprawie wydał szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. W jego opinii, marszałek nie ma podstaw prawnych do przeprowadzania procedury wygaszenia mandatu poselskiego wobec prokuratora czy sędziego w stanie spoczynku. (…) Błaszczak podkreślił, jeżeli marszałek ma wątpliwości co do zgodności zapisu ustawy z konstytucją powinien wystąpić do Trybunału Konstytucyjnego, do czego jest uprawniony. Jego zdaniem, nie leży jednak w kompetencjach marszałka Sejmu dokonywać oceny zgodności ustawy z konstytucją”.

Sąd Najwyższy usankcjonował wówczas pozbawienie posłów Barskiego i Święczkowskiego mandatów parlamentarnych …

Reasumując. Klub Poselski Kukiz’15 „zapomniał” o deklaracjach m.in. swojego wicemarszałka Sejmu RP Stanisława Tyszki ze stycznia i nie wskazał żadnego kandydata obywatelskiego do KRS. Mało tego, przez wskazanie jedynie sześciu kandydatów z listy osiemnastu przez ugrupowanie Pawła Kukiza, posiedzenie komisji sprawiedliwości w sprawie ustalenia listy piętnastu kandydatów do KRS staje się formalnością wobec zgłoszenia przez PiS brakującej dziewiątki … Warto podkreślić, że sejmowa komisja sprawiedliwości zapowiedziana na najbliższy poniedziałek lub wtorek nie ma ustawowych możliwości dokooptowania do wskazanej przez PiS oraz Kukiz’15 grupy piętnastu sędziów żadnej z trzech kandydatur, które nie zostały wskazane przez kluby parlamentarne do 2 lutego!

Zatem można zapytać, czy posłowie gremialnie znaleźli się w opozycji do Polek i Polaków i zlekceważyli 3000 podpisów obywateli z poparciem dla sędziego ppłk. Mariusza Lewińskiego? Po co zatem Prezydent RP Andrzej Duda postulował możliwość zgłaszania do Krajowej Rady Sądownictwa kandydatów przez obywateli  – wetując przy tym w 2017 roku poprzednią ustawę o KRS … skoro parlamentarzyści nie poddają pod rozwagę nawet komisji sejmowej obywatelskiej kandydatury?

Paweł Czyż, Niezależna Gazeta Obywatelska w Bielsku – Białej

Historia to fakty!

Posted: 2018/03/23 in Uncategorized

Obecne ataki na Polskę i Polaków za rzekomy współudział w Holokauście są obraźliwe dla pamięci również tych Polaków, którzy znaleźli się w nazistowskich, niemieckich obozach śmierci.

Dla wykonawców polityki rasowej – demokratycznie wybranego sobie przez Niemców kanclerza Adolfa Hitlera – pochodzenie narodowościowe miało decydujące znaczenie. Historia nie zaczyna się 1 września 1939 roku, gdy Wehrmacht najechał terytorium II RP. Tysiące Polaków i Żydów zginęło na różnych frontach I wojny światowej. Obie w/w grupy narodowościowe miały też poważny wkład w funkcjonowanie Austro-Węgier. Na terenie tego wielonarodowego państwa budziły się przecież aspiracje niepodległościowe, a Żydzi stanowili poważny odsetek walczących np. w Legionach Polskich.

CZYTAJ TAKŻE

Henryk Wereszycki „przewraca się w grobie” …

W czasie I wojny światowej odsetek walczących niemieckich Żydów był największy ze wszystkich grup etnicznych, religijnych i politycznych. Około 12 tys. osób poległo na frontach.

Historia bywa przewrotna. Na łamach serwisu Nasz Racibórz, czytamy o historii mieszkańca Bieńkowic, który  5 października 1916 r. pod Bapaume wyniósł z pola bitwy … Adolfa Hitlera,

cyt.

(…) W 1912 r. młody Johann Jambor (rocznik 1891), półrolnik rodem z Brzezia nad Odrą, przywdział mundur armii cesarza Wilhelma II. Dwa lata później wymaszerował na front. (…)

Dokładnie 5 października 1916 r. Jambor, służący jako frontowy sanitariusz, znalazł się pod Bapaume. Wraz z trzema innymi pielęgniarzami, w tym jednym również pochodzącym z Bieńkowic, znosił rannych Niemców z pola bitwy. Tu natrafił na rannego w nogę kaprala. Wraz z kolegą położyli go na nosze, ale Francuzi, wbrew frontowym zasadom, rozpoczęli ostrzał. Sanitariusze wskoczyli więc do leju po pocisku, zostawiając rannego na pastwę pocisków. Ten klął jak opętany. Groził oddaniem sanitariuszy pod sąd wojenny. Salwy w końcu umilkły. Kaprala odstawili do lazaretu, gdzie zajął się nim lekarz. Nieszczęśnik, jeszcze w obecności pielęgniarzy zapytał, czy będzie mógł mieć dzieci. Medyk nic nie odpowiedział. Tym rannym był Adolf Hitler. (…)

„Szczęśliwie przeniesiony na tyły znalazłem się w transporcie, który miał mnie odwieźć do Niemiec. Minęły dwa lata, odkąd ostatni raz widziałem swoją ojczyznę. W tych okolicznościach wydawało mi się, że upłynęła cała wieczność. Z trudem mogłem sobie wyobrazić, jak wyglądają Niemcy bez mundurów. Toteż gdy przebywałem w ewakuacyjnym szpitalu polowym, aż podskoczyłem ze strachu usłyszawszy pielęgniarkę rozmawiającą z kolegą leżącym obok. Po raz pierwszy od dwóch lat usłyszałem głos Niemki”

– tak sam Hitler pisał o swoich losach po zniesieniu z pola bitwy pod Bapaume.

Skąpą wzmiankę uzupełnili badacze. Do zdarzenia doszło dokładnie dwie mile na południowy-zachód od Bapaume, blisko miejscowości Le Barque. Hitler był tam łącznikiem frontowym w 16. Rezerwowym Pułku Piechoty. Został, jak można wyczytać w biografiach, zraniony przez odłamek pocisku w lewe udo. Od 9 października do 10 grudnia 1916 r. leczył się w szpitalu w Beelitz koło Berlina. Po rekonwalescencji wrócił na front. 5 marca 1917 r., na własną prośbę, został ponownie wcielony do swojego dawnego pułku (…)”.

W tym samym czasie na front we Francji trafił Konrad Cyrnal – rocznik 1878, urodzony w Hohenlohe-Hütte (Wełnowiec, obecnie dzielnica Katowic). Trafił do 3 kompanii Landwehr-Infanterie-Regiment Nr. 83. Gefreiter (kapral) Konrad Cyrnal nie miał tyle szczęścia co gefreiter Adolf Hitler albowiem poległ  27.9.1918 w lasie Echelle. Był zatem ojcem lub stryjem mojego dziadka Ewalda (Edwarda) Cyrnala, który urodził się 4.11.1909 r. – również w ówczesnej Hohenlohe-Hütte. Służba jego najbliższego „dla kajzera” czy śmierć kaprala Konrada Cyrnala na francuskim froncie nie miała dla Niemców znaczenia, gdy Ewald (Edward) Cyrnal – Polak – w 1940 roku dostał się do obozu w Oświęcimiu, nr obozowy 19974.

Tysiące walczących w I wojnie światowej w armii Cesarstwa Niemiec (niem. Deutsches Heer) lub Austro-Węgier (niem. kaiserliche und königliche Armee) – Polaków, Żydów, Czechów i innych narodowości – znalazło się w niemieckich, nazistowskich obozach śmierci. Wielu z nich było odznaczonych w latach 1914-18 odznaczeniem „Pour le Mérite” lub Krzyżem Żelaznym. Te odznaczenie dużym prestiżem cieszyło się m.in. w polskich Legionach. Ogólnie podczas Wielkiej Wojny przyznano ponad 5 mln Krzyży 2. klasy i 288 tys. klasy 1. Mimo tak dużej liczby wnioski o jego przyznanie weryfikowano bardzo starannie.

Zatem naziści swoich zbrodni dokonywali w czasie II wojny światowej również na tych, którzy przelewali krew dla Niemiec dwie dekady wcześniej. Podobny los spotykał rodziny tych niedawnych niemieckich bohaterów. Do 1933 roku fakt służby frontowej w armii Cesarstwa Niemieckiego  czy armii austro-węgierskiej  był powodem szacunku i spełnionego obowiązku. Nawet dziś tysiące mogił żołnierzy z czasów I wojny światowej jest objętych ochroną i opieką przez wiele społeczności lokalnych w wielu krajach, w tym w krajach b. Bloku Wschodniego.

Niemniej jednak, niemiecki militaryzm i nazizm połączone ze sobą spowodowały „dewaluację” krwi, ran czy śmierci byłych współtowarzyszy walki z czasów I wojny światowej i w efekcie tysiące niemieckich weteranów wraz ze swoimi rodzinami zostało zabitych w niemieckich, nazistowskich obozach śmierci. Czym „zasłużył się” zatem – poza narodowością – mój dziadek Ewald (Edward) Cyrnal, że jako potomek kaprala Konrada Cyrnala trafił do niemieckiego, nazistowskiego obozu w Oświęcimiu i następnie … kilku innych? Wojnę przeżył i zmarł w 1980 roku. Jednak przeżycia obozowe wywarły na nim trwałe piętno. W dużej mierze za jego – w części stracone życie – odpowiedzialni są Niemcy.

CZYTAJ TAKŻE

Paweł Czyż: Kolaboranci i zbrodniarze! Jak inaczej nazwać morderców z miejscowości Naliboki?

Niemniej, tysiące niemieckich Żydów przecież niezwykle rzetelnie budowało Niemcy w czasach Cesarstwa Niemieckiego oraz tzw. Republiki Weimarskiej i ponosiło w związku z tym wymierne ofiary. Również blisko 100 tys. Niemców pełniących służbę w Wehrmachcie podlegało ustawom rasowym uchwalonym przez Reichstag w 1935 roku. Naziści określali te osoby mianem „Mischling” – czyli Niemiec mający w swoim drzewie genealogicznym żydowskich dziadków.

Izrael nie odpowiada jednak moralnie za zbrodnie feldmarszałka III Rzeszy Erharda Milcha, którego ojcem był aptekarz ze zasymilowanej rodziny żydowskiej. Izrael nie odpowiada moralnie za żołnierza Wehrmachtu Wernera Goldberga, który brał udział w napaści na Polskę i Francję, a jego zdjęcie opublikowane na łamach dziennika Berliner Tageblatt z podpisem: „Idealny żołnierz niemiecki” … Przecież on musiał używać karabinu i strzelać do żołnierzy polskich i francuskich – może trafiał, a może nie … Werner Goldberg jest jednym z bohaterów filmu dokumentalnego „Żydowscy żołnierze Hitlera”, którego producentem jest Larry Price. Film powstał we współpracy z Israel Broadcasting Authority.

Zatem określenie „niemiecki obóz śmierci” bez uzupełnienia, że był on również „nazistowski”, jest – moim zdaniem – dużym uproszczeniem. Milczy się o licznych partiach narodowosocjalistycznych czy faszystowskich, których członkowie dobrowolnie uczestniczyli w mordach, zbrodniach i zorganizowanym ludobójstwie lub walczyli w formacjach Waffen SS. Sam kapral Adolf Hitler był Niemcem pochodzenia austriackiego, Arthur Seyss-Inquart (hitlerowski polityk, namiestnik III Rzeszy w Austrii, a później komisarz w Holandii) to Niemiec pochodzenia czeskiego (właściwie Arthur Zajtich), itd. Tysiące niemieckich kolaborantów wydali z siebie m.in. Francuzi, Holendrzy, Austriacy, Duńczycy, itd.

Gdyby kapral Adolf Hitler zginął w 1916 roku to historia mogła być inna. Niemniej jednak to również uproszczenie, bo początki „eksperymentowania” z ludobójstwem w Niemczech sięgają początku XX wieku do terenów dzisiejszej Namibii. Zatem warto dyskutować z Izraelem za pomocą zespołu roboczego powołanego przez premiera Mateusza Morawieckiego. Istotne są jednak wyłącznie fakty – nawet te trudne. Jeśli za Holokaust mają być – zdaniem niektórych kręgów żydowskich – współodpowiedzialni Polacy to czas rozliczyć się uczciwie z historią ostatniej wojny światowej i sięgnąć do publikacji prof. Bryana Rigga z University of Cambridge, np. Hitler’s Jewish Soldiers czy Hitler’s Jewish Soldiers.

Zbyt wiele faktów nadal trzeba bowiem ujawnić i zbadać. Po prostu!

 

Paweł Czyż, Niezależna Gazeta Obywatelska w Bielsku – Białej

Dzisiaj lider KPN-NIEZŁOMNI Adam Słomka ujawnił postanowienie Prokuratury Rejonowej w Brzegu w sprawie promowania totalitaryzmu na zgromadzeniu publicznym w gminie Lewin Brzeski. Słomka przesłał w tej sprawie szczegółowe zażalenie albowiem ta prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa!

Na swoim profilu twitterowym ten znany polityk pyta wprost: czy prokuratorskie sankcjonowanie zgromadzeń publicznych, na których promowany jest wprost totalitaryzm nie jest czasem prowokacją wymierzoną w posła Ziemi Opolskiej, wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego?

W uzasadnieniu do zaskarżonego już przez lidera Konfederatów Adama Słomkę postanowienia asesor Prokuratury Rejonowej w Brzegu Olgierd Kawałko, pisze, cyt. w oryginale:

(…) W dniu 22 czerwca 2017 r. miała miejsce uroczystość polegająca na odsłonięciu odrestaurowanego pomnika upamiętniającego żołnierzy Armii Czerwonej, którzy forsowali w tym miejscu Odrę, i gdzie miały miejsce ciężkie walki z oddziałami niemieckimi. Odnowieniem pomnika dokonali przedstawiciele stowarzyszenia Kursk, którego przewodniczącym jest Jerzy Tyc. Pomnik zwieńczony jest czerwoną gwiazdą. W uroczystości wzięło udział szereg osób piastujących funkcję w administracji samorządowej, przedstawiciele różnych organizacji społecznych z Polski, a także przedstawiciele organizacji władz i członkowie organizacji społecznych z Federacji Rosyjskiej. Podczas uroczystości przedstawiane były treści podkreślające zasługi Armii Czerwonej w pokonaniu Niemiec podczas II wojny światowej, promujące dobre relacje polsko-rosyjskie, a także wypowiedzi na tematy polityczne itp. (…)”.

swoim dzisiejszym zażaleniu na postanowienie Prokuratury Rejonowej w Brzegu Adam Słomka ripostuje, cyt.

(…) Okolic miejscowości Mikolin – do 1936 roku wieś nazywała się Nikoline, a w latach 1936–1945 Niklasfähre – również nie wyzwalała Armia Czerwona albowiem zajmowała jedynie terytorium niemieckie i nie mogła wyzwalać autochtonicznej – w większości niemieckiej ludności, która od 1933 do 1945 popierała rządy Adolfa Hitlera. Należy też wątpić czy cywile niemieccy byli w Niklasfähre „wdzięczni” Armii Czerwonej za mordy, gwałty i grabieże! (…) Zatem tezy asesora Prokuratury Rejonowej w Brzegu są bezpodstawne lub bezprzedmiotowe. Fakt przeprawy w Mikolinie okupacyjnej Armii Czerwonej i walki które toczyła ta zbrodnicza formacja z równie zbrodniczymi oddziałami nazistowskimi i niemieckimi Wehrmachtu i Waffen SS są bez pozytywnego znaczenia dla Polski, a sam monument w Mikolinie nie spełniał i nie spełnia roli, która wskazuje, że jest lub był on objęty ochroną z mocy prawa. Już w lipcu 2013 r. sędzia Ewa Grabowska z Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi Północ w uzasadnieniu umorzenia sprawy pomalowania farbą dwóch stołecznych monumentów sławiących Armię Czerwoną, że obiekty sławiące Armię Czerwoną „(…) nie spełniają definicji pomnika, bowiem ochronie prawnej podlega obiekt wzniesiony dla upamiętnienia zdarzenia bądź uczczenia osoby, której ta cześć jest należna” oraz „(…) W obecnych realiach politycznych z krajobrazu naszego kraju zniknęło wiele pomników dokumentujących poprzednią epokę”. (…) Niemniej jednak Armia Czerwona nie miała również żadnych zasług dla Polaków osiadłych w Niklasfähre po jego zajęciu przez okupacyjną armię ZSRR.

Zatem warto przypomnieć w całości „zasługi” Armii Czerwonej na tym terenie, w tym mord na funkcjonariuszu komunistycznej Milicji Obywatelskiej! Cyt. : „Mam na imię Paulina, z domu Gwizdak, a po mężu Obacz. Urodziłam się pod znakiem Strzelca w Mariempolu na kresach wschodnich II Rzeczypospolitej. Z zawodu sklepowa, a teraz emerytka. Piszę wiersze i wspomnienia. W 1945 roku znalazłam moją drugą małą ojczyznę. Jest nią mała wioska nad Odrą – Mikolin. (…) W pamięci i sercu pozostało moje życie, tu na tych ziemiach, w Mikolinie gm. Lewin Brzeski. Sięgam pamięcią od chwili mego przyjazdu do tej wioski. Był to koniec lipca 1945 roku. Pierwsze wrażenia były fatalne. Żyli tu Ślązacy – ewangelicy, nie umiejący mówić po polsku. Słyszałam twardą mowę niemiecką, która prędko wpadła mi w ucho. Mieszkaliśmy z tymi ludźmi tylko pół roku- w zgodzie i przyjaźni. Zostali oni wywiezieni do wschodnich Niemiec. Radzieckiej strefy okupacyjnej. Prawie w każdym domu ktoś mieszkał. Tylko dwa domy zniszczono podczas działań wojennych. Zrujnowany był „Gasthaust”, czyli restauracja. Mieszkańcy Mikolina musieli opuścić swoje domy podczas frontu. Tu toczyły się ciężkie walki na początku 1945 roku – od Opola wzdłuż Odry, aż do Brzegu. Dużo tu zginęło radzieckiego wojska, a szczególnie koło Mikolina w okolicy mostu na Odrze. Niemcy cofając się wysadzili go w powietrze. Pamiętam dobrze jak go odbudowywano – od wiosny 1949 roku do jesieni 1953 roku. (…) Po przyjeździe nasze życie było bardzo biedne. Zapasy, które przywieźliśmy wyczerpały się szybko. Na miejscu był majątek ziemski, w którym panoszyło się radzieckie wojsko. Pałac był zdewastowany, spalono wszystkie drzwi, z wyjątkiem wejściowych. Pola obsiane przez byłych właścicieli pszenicą, rzepakiem, obsadzone ziemniakami były własnością czerwonoarmistów. My odrabialiśmy pańszczyznę. Młóciliśmy zboże i rzepak cepami, ziemniaki kopaliśmy szpadlami. A zapłatę za robotę od świtu do nocy stanowił jeden worek ziemniaków. A ten worem musiał być mały. Ten czas pobytu radzieckiego wojska w Mikolinie dał się nam dobrze we znaki. Żyliśmy w ciągłym strachu. Ruscy napadali nocą, wdzierali się do naszych domów, rabując co się dało – krowy, konie, świnie, kury. Napastnicy szukali dziewcząt i młodych kobiet, no i wódki. Musieliśmy się chować, bo bandy były uzbrojone. Ruscy opróżniali pola, a nasi ludzie budowali poległym pomnik nad Odrą, do dzisiaj zachowany. Żołnierze maszerowali wioską i śpiewali „W bój za rodinu, w bój za Stalina” – jakbym dzisiaj ich słyszała. Wyjechali od nas latem 1946 roku, do swojej jednostki w Brzegu. Pewnego marcowego ranka w 1946 roku wtargnęło do Mikolina dwóch ruskich żołnierzy, pracujących na śluzie pod Golczowicami. Szukali sołtysa, a nie napotkawszy go weszli do domu milicjanta Jana Biernata. Zobaczyli na korytarzu rower więc go wyprowadzili, by zrabować. Jan usłyszawszy rumor w korytarzu wyszedł i prosił żeby zostawili rower. Jeden z rabusiów wyciągnął automat i strzelił prosto w serce pana Janka. Miał 23 lata, zostawił młodziutką żonę, która była w piątym miesiącu ciąży. (…) Jaka była rozpacz żony i całej rodziny – można sobie tylko wyobrazić. Od tamtego czasu przedstawiciele Milicji Obywatelskiej w Niemodlinie, podczas zebrania w Mikolinie wyrazili zgodę na to, by nasi ojcowie i mężowie mieli w domu broń, w celu obrony przed rabusiami. Nagle jednak 15 grudnia 1946 roku UB z Niemodlina aresztowało w naszej wsi 12 mężczyzn, za to, że mieli broń. Tak naprawdę to nikt nie miał broni, bo po ustaniu zagrożenia mężczyźni powyrzucali ją gdzie się dało – do zbiorników z gnojówką, do stawu, czy Odry. (…) Tej mroźnej nocy 15 grudnia aresztowano: Tadeusza Tomczaka lat 20, Adama Zająca (19 l.), Władysława Grochalskiego (18), Michała Śrutmę (23), Władysława Szkradka (21). To byli chłopcy nieżonaci. Inni mieli rodziny: Michał Gwizdak lat 44, pięcioro dzieci, Filip Cieślowski (28) jedno dziecko, Grzegorz Grochalski (42)- dwójka dzieci, Jan Gwizdak (42) – trójka dzieci,Franciszek Nowak (41)- trójka dzieci, Józef Szczygielski (43) – jedno dziecko, wdowiec Jan Obacz. Aresztowanych osadzono w niemodlińskim zamku. Byli tam więzieni w piwnicach przy trzydziesto-stopniowym mrozie, przez cały miesiąc. 15 stycznia 1947 roku byli oni sądzeni, a sąd obywał się w domu kultury. Był to sąd pokazowy. Przywozili na tę rozprawę ciągnikami z przyczepami pracowników pegeerów. Sala wypełniona była po brzegi. Sądził Wojskowy Sąd Okręgowy z Katowic. Szliśmy na ten sąd pieszo od północy przy siarczystym mrozie. Szłam na ten sąd, bo mieli sądzić mego ojca. (…) Pokazywali nas na tej sali, całą rodzinę oskarżonych. Uznawali nas za rodzinę zbrodniarzy. Myślałam, że rzucę się na któregoś z milicjantów. Serce pękało mi z rozpaczy i gniewu. Co takiego zrobili nasi najbliżsi? Niewinnych ludzi sądzono. Po naradzie sąd wydał wyrok. Wymierzył najwyższy wymiar kary – karę śmierci dla wszystkich. Mój ojciec Michał Gwizdak otrzymał karę śmierci. Na szczęście zmieniono ją później na karę 10 lat więzienia. Mój żal. Mój gniew na tę komunistyczną sprawiedliwość noszę w sercu do dzisiaj. Odsiedzieli nasi biedni więźniowie pięć lat. Tę drugą piątkę zdjęli, bo była amnestia. Karę swoją odsiedzieli pół roku w Opolu, chyba trzy i pół roku w Strzelcach Opolskich, a resztę w Jaworznie. Same ciężkie więzienia. Odbiło się to na zdrowiu skazańców. Wszyscy poumierali nie doczekawszy starości. Najdłużej żyli Tadeusz Tomczak i Adam Zając. Po dziś dzień kołaczą się we mnie pytania: Za co tak ciężko ich ukarano? Czy to byli przestępcy? Co za ludzie ich sądzili? Czy to byli Polacy (…)?”.

Zatem „zasługi” dla Mikolina żołnierzy Armii Czerwonej są bardzo wątpliwe – nawet dla ówczesnych lokalnych komunistów, których przedstawiciel z Milicji Obywatelskiej został zabity w czasie grabieży.

17 sierpnia 2017 r. wystosowałem zawiadomienie do Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry, szefów Agencji Wywiadu Piotra Krawczyka i Służby Kontrwywiadu Wojskowego Piotra Bączka o działalności stowarzyszenia „Kursk” i lidera tej organizacji Jerzego Tyca, wskazując na możliwe przestępstwo promowania oczywistej nieprawdy historycznej oraz płatne szpiegostwo na rzecz Federacji Rosyjskiej. Jerzy Tyc w grudniu 2017 roku w Moskwie spotykał się z rosyjskimi deputowanymi do Dumy Państwowej, m.in. Jarosławem Niłowem, współautorem ustawy o „czarnych listach”, umożliwiającej kontrolę Internetu z Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji Władimira Żyrinowskiego! Towarzysz Tyc w części spotkań brał udział w mundurze Ludowego Wojska Polskiego. Warto wspomnieć, że Władimir Żyrinowski niedawno domagał się, aby wszyscy w Polsce mówili po rosyjsku. „Kursk” czerpie środki z nielegalnego finansowania, w tym na konta w rosyjskich bankach, np. w Sbierbanku. Od 1 sierpnia 2014 roku Sbierbank razem z czterema innymi państwowymi bankami w Rosji objęty jest sankcjami UE, wprowadzonymi po rosyjskiej aneksji Krymu oraz okupacji Doniecka i Ługańska. Analogiczne kroki prawne zostały podjęte również przez amerykański Departament Skarbu. Zatem finanse „Kurska” pozostają w 100% poza kontrolą instytucji państwa polskiego (…) Ponadto Prokuratura Rejonowa w Brzegu pochwala najwyraźniej publiczne stosowanie komunistycznego symbolu „czerwonej gwiazdy” – takiej mikro kopii zastosowanej na Kremlu. Idąc tym tropem można uznać, że nazistowski symbol godła III Rzeszy jest artystycznym performance niemieckiego godła z elementami swastyki z Chin i szerzej Azji – gdzie jest powszechnie stosowanym symbolem szczęścia i pomyślności. Wraz z innymi chińskimi znakami lewoskrętna postać swastyki trafiła do Korei, gdzie jest najbardziej znanym symbolem buddyjskim, a potem trafiła także do Japonii. W kanji ma czytanie „man” lub „ban” i znaczenie takie, jak w Chinach. Jest też symbolem religijnym w dźinizmie i buddyzmie. Za to symbol „sierpa i młota” może być dla przykładu symbolem trudu pracy rolniczej …”.

Prokuratura Rejonowa w Brzegu – jak twierdzi Adam Słomka – kompromituje się kontynuując w uzasadnieniu do zaskarżonego już przez niego postanowienia, cyt.

(…) Podczas składania wieńców odtworzona została pieśń wojskowa „Święta wojna”, opiewająca waleczność żołnierzy Armii Czerwonej. Nie stwierdzono na nagraniu wypowiedzi gloryfikujących bezpośrednio ustrój komunistyczny lub osoby będące zaangażowane jego budowe (…) Oceniając wypowiedzi prezentowane podczas uroczystości nie dopatrzono się treści, w których prelegenci prezentowaliby elementy ustroju komunistycznego w celu przekonania do niego. Stwierdzono szereg wypowiedzi, które można zakwalifikować jako przeciwne tzw. ustrojowi kapitalistycznemu (jak np. wypowiedź prof. Zbigniewa Wiktora), propagującą rosyjską wizję historii, oraz takie które mogą być odebrane jako promujące rosyjską politykę historyczną. Szereg wypowiedzi, które wskazywały na traktowanie odsłonięcia pomnika w kategoriach promocji gminy, sołectwa itd. Można zarzucić osobom biorącym udział w uroczystości naiwność, oraz dyskutować z rozumieniem przez nich zdarzeń historycznych i ich wpływu na czasu obecne, lecz brak jest podstaw dla uznania, że chciały one powrotu ustroju komunistycznego. Z kolei prezentowanie i propagowanie poglądów na tematy historyczne związane z drugą wojną światową, które są zgodne z rosyjską wizją historii, a są sprzeczne z historia widzianą polskimi oczami, nie jest penalizowane. Przedstawione wypowiedzi, mieszczą się w granicach wolności słowa, a formułowanie zarzutów naruszenia prawa karnego stanowiłoby niezasadną ingerencje organów ścigania w realizację tego prawa. (…) Pomnik został zbudowany w sierpnia 1945 r. Mając na uwadze charakter wydarzenia, któremu nie można przypisać charakteru promującego ustrój totalitarny (…)”.

W swoim zażaleniu na powyższe argumenty Prokuratury Rejonowej w Brzegu Adam Słomka odpowiada następująco, cyt.

(…) Sama publiczna emisja w Polsce – w czasie zgromadzenia publicznego, pieśni „Свяще́нная война”́ (transkr. swiaszczennaja wojna) może mieć charakter przestępstwa z art. 256 kk w zw. z art. 13 Konstytucji RP. W tym kontekście zatem – czy jeśli na zgromadzeniu publicznym ktoś wyemituje „Preußens Gloria” – to analogicznie (poza obrzydliwością samą w sobie) jest to, czy nie jest … przesłanka odpowiedzialności karnej? Czas na tego typu ekscesy odpowiednio reagować! Prokurator Generalny RP Zbigniew Ziobro niedawno polecił wszcząć śledztwo w sprawie informacji o wybrykach stowarzyszenia „Duma i Nowoczesność”, którego członkowie mieli według nagrania TVN promować nazizm. Gdyby zatem odnieść w/w tezę z uzasadnienia Prokuratury Rejonowej w Brzegu do sprawy „DiN” to można wyciągnąć fałszywy wniosek, że publiczne propagowanie i używanie „swastyki” czy „Preußens Gloria” jest w Polsce jednak dozwolone i nie promuje totalitaryzmu, skoro nie promuje komunizmu „Свяще́нная война”́ czy „czerwona gwiazda”… O ile można zrozumieć jeszcze zgodę na „czerwone gwiazdy” na cmentarzach wojennych … to jednak poza nimi – są one symbolem totalitarnym. Obiekt w Mikolinie cmentarzem wojennym nie jest! (…)”.

Ponadto Adam Słomka zadaje w swoim zażaleniu pytania m.in. dotyczące faktycznego reprezentowania na zgromadzeniu publicznym 22 czerwca 2017 r. w Mikolinie władz Lewina Brzeskiego, cyt.

„(…) jeszcze istotniejszym praktycznie jest przemilczenie w uzasadnieniu faktu uczestnictwa w tym zgromadzeniu promującym totalitaryzm szefa Zarządu Mienia Komunalnego w Lewinie Brzeskim Pawła Chojnackiego. Na nagraniu dostępnym w serwisie YouTube od 32 minuty 10 sekundy nagrania do 34 minuty 51 sekundy widać wyraźnie Chojnackiego, który czyta przesłanie do uczestników zgromadzenia. Szef ZMK w Lewinie Brzeskim został zapowiedziany jako przedstawiciel lokalnych władz samorządowych i tego nie sprostował. Prawdopodobnie z uwagi na obecność TV Rossija i jakąś osobliwą strategię promocji … Ponadto w klapie marynarki Chojnacki – niczym order – posiadał wpinkę z herbem Lewina Brzeskiego! „Uroczystość” rozpoczęła się około godz. 14:00 i obecność na niej Pawła Chojnackiego … nastąpiła w godzinach pracy ZMK – zatem z pieniędzy podatników. – Nie delegowałem nikogo do wzięcia udziału w tej uroczystości prócz służb mundurowych – oznajmił w wypowiedzi dla Radia Opole burmistrz Lewina Brzeskiego Artur Kotara (PSL). Zatem warto zbadać czy nie doszło do zawinionej niegospodarności na szkodę ZMK, tj. zapłaty Pawłowi Chojnackiemu za czas pracy, który poświęcił na promowanie komunizmu – czego zaniechała Prokuratura Rejonowa w Brzegu. Za to asesor Olgierd Kawałko uważa – w wyżej przytoczonym fragmencie uzasadnienia, że z faktami historycznymi należy polemizować i są jakieś „różne interpretacje”, „różne wersje”.

Czyli gdyby podzielić takie stanowisko Prokuratury Rejonowej w Brzegu wyrażone w uzasadnieniu do zaskarżonego postanowienia, to członkowie wspomnianego wyżej stowarzyszenia „Duma i Nowoczesność” powinni zostać uwolnieni od zarzutów, bowiem uzasadnienie z zaskarżonego postanowienia zawsze można podesłać do Prokuratury Okręgowej w Gliwicach i wykorzystać w aferze „DiN”, cyt. „Oceniając wypowiedzi prezentowane podczas uroczystości nie dopatrzono się treści, w których prelegenci prezentowaliby elementy ustroju (…) w celu przekonania do niego. Stwierdzono szereg wypowiedzi, które można zakwalifikować jako przeciwne tzw. ustrojowi kapitalistycznemu(…) , propagującą (…) wizję historii, oraz takie które mogą być odebrane jako promujące (…) politykę historyczną. Szereg wypowiedzi, które wskazywały na traktowanie odsłonięcia pomnika w kategoriach promocji gminy, sołectwa itd. Można zarzucić osobom biorącym udział w uroczystości naiwność, oraz dyskutować z rozumieniem przez nich zdarzeń historycznych i ich wpływu na czasu obecne, lecz brak jest podstaw dla uznania, że chciały one powrotu ustroju (…). Z kolei prezentowanie i propagowanie poglądów na tematy historyczne związane z drugą wojną światową, które są zgodne z (…) wizją historii, a są sprzeczne z historia widzianą polskimi oczami, nie jest penalizowane. Przedstawione wypowiedzi , mieszczą się w granicach wolności słowa, a formułowanie zarzutów naruszenia prawa karnego stanowiłoby niezasadną ingerencje organów ścigania w realizację tego prawa. (…) Mając na uwadze charakter wydarzenia, któremu nie można przypisać charakteru promującego ustrój totalitarny (…)”. Takie hipotetyczne zestawienie najlepiej pokazuje skalę kompromitacji Prokuratury Rejonowej w Brzegu! (…)”.

CZYTAJ TAKŻE:

Paweł Czyż: Kolaboranci i zbrodniarze! Jak inaczej nazwać morderców z miejscowości Naliboki?

Szykuje się wybuch afery na skalę całej Polski. Telefon w biurze poselskim ministra Patryka Jakiego w chwili publikacji tego materiału milczy. Zatem trudno wyrokować jakie w sprawie jest stanowisko wiceministra sprawiedliwości z Opola. Do sprawy zatem wrócimy.

Paweł Czyż

Niezależna Gazeta Obywatelska w Bielsku – Białej

Mój dziadek Fabian Czyż był żołnierzem 6 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej. Jego stryjeczny brat Zenon Czyż poległ w operacji wyzwolenia Wilna pod kryptonimem „Ostra Brama” i jest pochowany w kwaterze wojskowej na Rossie.

W 1940 roku zaścianek „Podlipki” leżący niedaleko Wilna i miasteczka Rudomino, który należał do mojego pradziadka Władysława Czyża, został „rozparcelowany” przez litewskich pomagierów Stalina, a dziadek Fabian z bratem oraz właśnie pradziadkiem Władysławem trafił na Syberię.

Jak pisze Leszek Pietrzak na łamach „UWAŻAM RZE”, cyt.

(…)  Jesienią 1939 r. setki kresowych Żydów zaangażowały się w kampanię propagandową przed zaplanowanymi na 22 października sowieckimi wyborami do Zgromadzeń Narodowych Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi, które miały zadecydować o przyłączeniu tych terenów do Związku Sowieckiego. Zdecydowana większość ludności żydowskiej Kresów głosowała właśnie za ich przyłączeniem do Związku Sowieckiego. Porzucenie Polski i entuzjazm dla jej okupantów nie wyrażali jedynie komunizujący jeszcze przed wojną Żydzi. Nową optykę przyjmowali nader często przedstawiciele przedwojennej żydowskiej elity. Jakub Wygodski – w latach 1922–1930 poseł na Sejm RP i prezes gminy żydowskiej w Wilnie – już w październiku 1939 r. poparł likwidację przez Niemców i Sowietów państwa polskiego. Jasno wówczas deklarował, że „większość społeczeństwa żydowskiego wyraża zadowolenie, że do Wilna wkroczyli Litwini”. Wygodski szybko stał się z własnego wyboru obywatelem Litwy Jokūbasem Vygodskism. Podobne stanowisko zajął Icchak Giterman, pochodzący z Ukrainy, a w latach 1926–1939 dyrektor krajowego oddziału organizacji charytatywno-pomocowej American Joint Distribution Commitee (AJDC). Gdy po kampanii wrześniowej znalazł się w Wilnie, publicznie pochwalił zabór Wilna przez Litwinów i wystąpił o litewskie obywatelstwo. Jesienią 1939 r. co najmniej kilka tysięcy Żydów z Wileńszczyzny porzuciło Polskę, stając się obywatelami Litwy. Ale Żydzi równie chętnie przyjmowali obywatelstwo sowieckie, zostawali też funkcjonariuszami nowej sowieckiej administracji. Oczywiście, że nie cała, nawet nie większość społeczności żydowskiej, jaka zamieszkiwała przedwojenną Polskę, wyrażała radość z powodu jej upadku i entuzjazm dla jej okupantów (…)”.

Takie praktyki i postawy obserwował zatem 16-letni Fabian Czyż na ulicach Wilna …

Po „kłótni w rodzinie” i ataku III Rzeszy na ZSRR w czerwcu 1941 roku to Niemcy, wspomagani przez ochotnicze litewskie oddziały Ypatingasis būrys (Sonderkomando der Sicherheitsdienst und des SD), rekrutujące się głównie spośród szaulisów, wymordowały w Ponarach (dziś dzielnica Wilna)  w latach 1941–1944 ok. 100 tys. osób. Wśród nich od 56 tys. do 70 tys.stanowili Żydzi. Wśród pozostałych ofiar znajdowało się od kilkunastu tysięcy, do 20 tysięcy Polaków (inteligencja wileńska i żołnierze Armii Krajowej).

Zbrodnia w Nabolikach kontra narracja „Oporu” …

Fabian Czyż ze swoim bratem pieszo wrócili do Wilna pokonując tysiące kilometrów. Co zastali, w czym uczestniczyli? Mój dziadek wstąpił do Armii Krajowej – 6 Brygady Wileńskiej AK. Pradziadek Władysław Czyż do PRL z Syberii powrócił dopiero w 1953 r.

Oto właśnie w okolicach Wilna ale i Puszczy Nalibockiej powstało sporo oddziałów Armii Krajowej czy partyzantki sowieckiej (działającej pod kontrolą Kremla). 5 i 6 Brygada Armii Krajowej oraz Zgrupowanie Stołpecko-Nalibockie AK często potykały się nie tylko z oddziałami Wehrmachtu i Waffen SS ale też z oddziałami kolaboracyjnego Litewskiego Korpusu Lokalnego (Lietuvos vietinė rinktinė) gen. Povilasa Plechavičiusa.

Jakby tego było mało – do sowieckiej (a nie polskiej!) partyzantki przyłączali się gremialnie byli polscy obywatele narodowości żydowskiej, którzy we wrześniu 1939 roku „radośnie witali” objęcie Wileńszczyzny we władanie przez Litwę, a następnie ZSRR.

Tewje Bielski z dwójką braci – Asaelem i Zusem – utworzył w Puszczy Nalibockiej żydowski oddział partyzancki zwany „Otriad Bielskich”. Pod jego dowództwem oddział osiągnął liczebność prawie 1200 ludzi, w tym wiele kobiet i dzieci. Zgrupowanie braci Bielskich zasilali głównie żydowscy uciekinierzy z likwidowanych okolicznych gett. W partyzanckim obozie, zwanym Jerozolimą, panowały trudne warunki bytowe. Początkowo oddział był samodzielny, od końca 1942 działał zaś pod komendą sowiecką. Od grudnia 1943 brał także udział w walkach partyzantki radzieckiej ze Zgrupowaniem Stołpecko-Nalibockim AK!

W celu obrony przed grabieżą ze strony partyzantów sowieckich i band kryminalnych powołano w Nalibokach niewielki oddział samoobrony pod dowództwem Eugeniusza Klimowicza. 8 maja 1943 oddziały radzieckich partyzantów pod dowództwem Pawła Gulewicza z Brygady im. Stalina i z oddziałów „Dzierżyńskiego”, „Bolszewik”, „Suworowa”, przy współudziale partyzantów żydowskich zamordowały ok. 128 polskich mieszkańców miasteczka podejrzewanych o przynależność do samoobrony lub AK (przeważnie mężczyzn, ale także dzieci i kobiety). Spalono kościół, szkołę, pocztę, remizę i część domów mieszkalnych, resztę osady ograbiono. Zginęło także kilku napastników. O masakrze w Nalibokach wspomina nakręcony w 1993 w Australii film dokumentalny „The Bielsky Brothers” (reż. Arun Kumar).

Tymczasem zamiast uczciwego badania zbrodni oddziałów Tewje Bielskiego nakręcony został w reżyserii Edwarda Zwicka film „Opór” (ang. Defiance) przedstawiający fabularyzowane losy braci Bielskich. Film oparty jest na książce Nechamy Tec „Defiance: The Bielski Partisans”. W głównych rolach wystąpili m.in. Liev Schreiber i Daniel Craig. Ten film ma jawnie antypolski charakter i milczy o rzeczywistych działaniach Tewje Bielskiego i jego udziale w mordzie w Nalibokach. Ponadto ani słowa w nim nie znajdujemy o kolaboracji litewskiej, która przyniosła efekt w postaci mordu w Ponarach. W „poprawnej politycznie” narracji z „Oporu” wyolbrzymia się rzekomy polski „antysemityzm” ale nie zauważa odpowiedzialności, m.in. Litwinów za Ponary czy ich kolaboracji!

Jak wspominał Fabian Czyż – partyzantkę sowiecko-żydowską można było rozpoznać po tym, że przemieszczała się po terenach leśnych z całym dobytkiem, w tym, cyt. „latem w futrach”. 5 i 6 Brygady AK zlikwidowały faktycznie kilka takich „mieszanych” oddziałów, które napadały na ludność polską dokonując grabieży, mordów i gwałtów. Oficerów i „politruków” likwidowano. Żołnierzy Wermachtu po zwycięskich potyczkach – po rozbrojeniu – puszczano zazwyczaj wolno. Niemców i Ukraińców z formacji Waffen SS rozstrzeliwano po krótkim przesłuchaniu. Żołnierzy gen. Plechavičiusa rozbrajano i puszczano wolno w bieliźnie. Do samej 6 Wileńskiej Brygady AK w efekcie dołączyło co najmniej kilkunastu Węgrów, jeden Niemiec i wielu Ślązaków wcielonych do Wehrmachtu – wziętych uprzednio do niewoli.

„Prawda w oczy kole”?

Podczas wczorajszego panelu dotyczącego przyszłości Europy na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium szef polskiego rządu został zapytany przez dziennikarza „New York Times” Ronena Bergmana o nowelizację ustawy o IPN. Dziennikarz opisał krótko historię swojej matki, która miała być w czasie ostatniej wojny prześladowana przez Polaków. – Jeśli dobrze rozumiem, po uchwaleniu tej ustawy byłbym uznany za przestępcę w pańskim kraju ze względu na to, co mówię? Jaki jest cel, jaka jest myśl, którą chce pan przekazać całemu światu? Bo reakcja jest zupełnie odwrotna i przez to jeszcze większa uwaga jest poświęcona tym straszliwym zbrodniom – pytał dziennikarz „NYT”.

CZYTAJ TAKŻE MATERIAŁ „DO RZECZY”

IPN umarza śledztwo w sprawie masakry w Koniuchach

W odpowiedzi na to pytanie Morawiecki odpowiedział, że „jest to niezmiernie ważne, aby zrozumieć, że oczywiście nie będzie to karane, nie będzie to postrzegane jako działalność przestępcza, jeśli ktoś powie, że byli polscy zbrodniarze”. – Tak jak byli żydowscy zbrodniarze, tak jak byli rosyjscy zbrodniarze, czy ukraińscy – nie tylko niemieccy”.

Bohater kontra „bohater”

Po 1989 mój dziadek Fabian Czyż przez dekadę pełnił funkcję prezesa Oddziału Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Bielsku – Białej. Spotykał się m.in. z była wicemarszałek Sejmu RP Olgą Krzyżanowską – córką dowódcy Armii Krajowej na Wileńszczyźnie Aleksandra Krzyżanowskiego, pseudonim „Wilk”. Pod koniec życia – Fabian Czyż – otrzymał w 2008 roku osobiście z rąk śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski za swoją działalność.

Zatem powstaje pytanie, czy mój dziadek Fabian Czyż, który walcząc o Polskę brał udział m.in. w likwidowaniu band sowiecko -żydowskich w ramach działań Armii Krajowej na Wileńszczyźnie, staje się właśnie „antysemitą”, bo jakiemuś dziennikarzowi „New York Times” zachciewa się wpisać historię swojej matki w rzekomą „polską” współodpowiedzialność za antysemityzm czy Holokaust?

Czy Izrael odpowiada moralnie za zbrodnie feldmarszałka III Rzeszy Erharda Milcha, bo jego ojcem był aptekarz ze zasymilowanej rodziny żydowskiej? Czy Izrael odpowiada moralnie za żołnierza Wehrmachtu Wernera Goldberga, który brał udział w napaści na Polskę i Francję, a jego zdjęcie opublikowane na łamach dziennika Berliner Tageblatt z podpisem: „Idealny żołnierz niemiecki” … zagrzewało do agresji?

Przecież on musiał używać karabinu i strzelać do żołnierzy polskich – może trafiał, a może nie … Werner Goldberg jest jednym z bohaterów filmu dokumentalnego „Żydowscy żołnierze Hitlera”, którego producentem jest Larry Price. Film powstał we współpracy z Israel Broadcasting Authority.

Czy Izrael moralnie potępia współpracujących z III Rzeszą, np. Artura Imhausena, Helene Meyer, Otto Heinricha Wartburga, Helmutha Wilberga czy Waltera Hollaendera, którzy podlegali nazistowskim ustawom rasowym z września 1935?

Już w czasie wojny Polskie Państwo Podziemne sądziło i skazywało na kary śmierci tych, których określa się mianem „szmalcowników”. „Czarne owce” znajdą się zawsze. Ważnym jest jednak to, jak degeneraci są określani i oceniani przez dany naród. Nie było „polskich obozów koncentracyjnych” – a jedynie – albo niemieckie i nazistowskie albo radzieckie i komunistyczne. Warto za to pochylić się nad innymi faktami historycznymi – skoro wąska grupa polityków z Izraela przeprowadziła atak na Polskę i Polaków za walkę z kłamstwem o naszej odpowiedzialności za niemieckie fabryki śmierci.

Polski premier Mateusz Morawiecki powiedział wczoraj zatem jedynie niepoprawną politycznie prawdę. Żadna antypolska narracja tego nie zmieni. A mój dziadek nie zostanie pośmiertnie wpisany do grona „antysemitów”! Jego walka i działalność w środowisku byłych żołnierzy Armii Krajowej nie zasługuje na żadne potępienie. Środowiska promujące bzdurną współodpowiedzialność Polaków za Holokaust powinny zawrócić uwagę na przypadki kolaboracji obywateli II RP różnych narodowości, w tym żydowskiej. Warto, aby celujący w bezpodstawnych oskarżeniach i komentarzach „The Jerusalem Post” czy dziennikarz „NYT” Ronen Bergman zajęli się właśnie zbrodnią w Ponarach oraz tymi obywatelami II RP, którzy owacyjnie witali Armię Czerwoną czy Wehrmacht w efekcie wprowadzania w życie niemieckiego-radzieckiego sojuszu Hitlera ze Stalinem z 23.08.1939 roku. Dla mnie bohaterem jest mój dziadek, a nie Werner Goldberg. Koniec i kropka! Mam jednak pytanie do Ronena Bergmana z „NYT” – czy dla pana wspomniany Werner Goldberg jest bohaterem czy nie?

Paweł Czyż

Niezależna Gazeta Obywatelska w Bielsku – Białej

Wypowiedź ambasador Izraela w Warszawie Anny Azari z 27 stycznia w niemieckim, nazistowskim obozie śmierci Auschwitz, w której publicznie skrytykowała nowelizację przez Sejm RP ustawy o IPN, która umożliwia obronę przed przejawami antypolonizmu, jest najwidoczniej efektem braku głębszej wiedzy historycznej. Histeria objęła współrządzącą w Izraelu partię Jehida Atida, której lider – pełniący w rządzie Izraela funkcję ministrów finansów – Yair Lapid stwierdził, że „Polska odpowiada za holokaust”. Czy zatem za zbrodnie wojenne odpowiadają ich autorzy i inicjatorzy … czy położenie geograficzne okupowanego terytorium?

Czy Izrael odpowiada moralnie za zbrodnie feldmarszałka III Rzeszy Erharda Milcha, bo jego ojcem był aptekarz ze zasymilowanej rodziny żydowskiej? Czy Izrael odpowiada moralnie za żołnierza Wehrmachtu Wernera Goldberga, który brał udział w napaści na Polskę i Francję, a jego zdjęcie opublikowane na łamach dziennika Berliner Tageblatt z podpisem: „Idealny żołnierz niemiecki” … zagrzewało do agresji?

Przecież on musiał używać karabinu i strzelać do żołnierzy polskich i francuskich – może trafiał, a może nie … Werner Goldberg jest jednym z bohaterów filmu dokumentalnego „Żydowscy żołnierze Hitlera”, którego producentem jest Larry Price. Film powstał we współpracy z Israel Broadcasting Authority.

Czy Izrael moralnie potępia współpracujących z III Rzeszą, np. Artura Imhausena, Helene Meyer, Otto Heinricha Wartburga, Helmutha Wilberga czy Waltera Hollaendera, którzy podlegali nazistowskim ustawom rasowym z września 1935?

Już w czasie wojny Polskie Państwo Podziemne sądziło i skazywało na kary śmierci tych, których określa się mianem „szmalcowników”. „Czarne owce” znajdą się zawsze. Ważnym jest jednak to, jak degeneraci są określani i oceniani przez dany naród. Nie było „polskich obozów koncentracyjnych” – a jedynie – albo niemieckie i nazistowskie albo radzieckie i komunistyczne. Warto za to pochylić się nad innymi faktami historycznymi – skoro wąska grupa polityków z Izraela przeprowadziła atak na Polskę i Polaków za walkę z kłamstwem o naszej odpowiedzialności za niemieckie fabryki śmierci.

Zatem – dla przykładu – Wyspy Normandzkie nie są formalnie częścią Wielkiej Brytanii. Stanowią własność monarchy brytyjskiego i mają własne parlamenty oraz rządy. Nie wchodzą też w skład Unii Europejskiej.

Dokładnie rok temu na łamach NGO lider KPN-NIEZŁOMNI Adam Słomka, pisał:

(…) Władzom Wysp Normandzkich w czasie ostatniej wojny światowej zależało bardziej na ratowaniu własnej skóry, niż na pomocy prześladowanym przez III Rzeszę. Po kapitulacji Francji w czerwcu 1940 roku zostały one bez walki zajęte przez wojska niemieckie. Okupowane były przez III Rzeszę do zakończenia wojny.

28 czerwca 1940 r. eskadra bombowców Heinkel He 111 przeprowadziła nalot na Guernsey i Jersey, podczas którego zginęło 44 ludzi. Dwa dni później pierwsze maszyny Luftwaffe zatrzymały się na niewiele wcześniej zbudowanym lotnisku na Guernsey. Kapitana von Obernitza oficjalnie przywitał komendant policji, który przekazał nazistom, że wyspa jest nieuzbrojona i otwarta na współpracę z administracją III Rzeszy. (…) Jersey kapitulowała 1 lipca, Alderney 2 lipca, a najmniejsza wyspa Sark 4 lipca. Przybycie okupanta na ostatnią z wymienionych wysp wyglądało dość kuriozalnie. Wyspa Sark była historycznym lennem rodziny Collings. Dziedziczka Sibyl Collings-Hathaway, posiadająca tytuł Pani z Sark, powitała przybyłych dziesięciu niemieckich żołnierzy na molo i zaprosiła ich do swojej rezydencji na herbatę. Przez całe pięć lat traktowała ich uprzejmie niczym gości. Gościnność ta nie wyszła jej jednak na dobre – Niemcy wywieźli jej męża do obozu koncentracyjnego.

Na opustoszałej wyspie Alderney naziści wybudowali cztery obozy koncentracyjne, nazwane tak, jak niemieckie wyspy (Helgoland, Sylt, Borkum, Norderney), w których więziono 6 tys. osób. Większość więźniów przeniesiono z obozu Neuengamme w pobliżu Hamburga, a wśród nich znajdowali się Rosjanie, Polacy, niemieccy więźniowie polityczni, francuscy Żydzi i hiszpańscy republikanie. 389 z nich zginęło z powodu chorób, niewolniczej pracy, lub podczas prób ucieczki.

Na wyspie Alderney został utworzony obóz koncentracyjny pod nazwą „SS-Lager Sylt”. Jak wspomina jego więzień Sylwester Kukuła, cyt.

W marcu 1943 roku zostaliśmy przekazani pod administrację filia obozu koncentracyjnego Hamburg-Neuengamme na Alderney. Otrzymaliśmy nowe numery. Mój numer: 16846 (…) Z pozostałych około 50 Polaków zapamiętałem nazwiska: Marian Filipecki z Warszawy, Jan Baczewski z Warszawy, Stanisław Karlikowski z Białegostoku, Władysław Struck z Pucka, Stanisław Stachowiak z Bydgoszczy, Zygmunt Wajs z Częstochowy, Edward Mroziński z Zawiercia, Mieczysław Ptak z Krakowa, Ryszard Klimecki, Władysław Lubecki z Piastowa. Innych nie pamiętam. Załoga SS liczyła 80 ludzi. (…) Po 16 miesiącach pobytu z 1000 więźniów zostało nas zaledwie 550. (…) Wielka śmiertelność wśród więźniów była powodem wymiany kierownictwa SS. Nowe władze, chcąc zataić przed swoimi mocodawcami w KL-Neuengamme tak wielką śmiertelność, wpadły na „genialny pomysł”. Po śmierci więźniów uzupełniano stan liczbowy Rosjanami i Ukraińcami z cywilnego lagru, nadając im takie same numery” (1).

Ujawnieniem smutnej prawdy o postawie Anglików wobec okupacji Wysp Normandzkich zajął się m.in. John Nettles, brytyjski aktor znany z kultowego serialu „Bergerac”. Po latach badań nad historią pięcioletniej okupacji tego terytorium napisał gorzką książkę „Klejnoty i oficerki” („Jewels and Jackboots”). Opisał w niej m.in. historię trzech Żydówek, które uciekły przed prześladowaniami z Wiednia: Marianne Grünfeld, Auguste Spitz i Therese Steiner. Były na wyspie Guernsey. W efekcie kobiety deportowano do Auschwitz-Birkenau, gdzie zginęły. Władze Guernsey, starające się żyć w zgodzie z hitlerowcami, nie zrobiły nic, by zapobiec tej tragedii. A wręcz, jak napisał Nettles, „asystowały i pomagały w nazistowskiej zagładzie Żydów”. (…). Anglicy rozliczyli się z działalnością sir Oswalda Mosleya i Brytyjską Unią Faszystów. Warto tylko dodać, że Oswald Mosley w 1936 roku ożenił się z Dianą Mitford w Niemczech, w domu Josepha Goebbelsa, a jednym z gości był Adolf Hitler. Ponadto syn Oswalda Mosleya i Diany Mitford, Max Mosley był w latach 1993-2009 szefem Fédération Internationale de l’Automobile (FIA), stowarzyszenia organizującego m.in. wyścigi Formuły 1. Zatem BBC (zamiast jak rok temu w Polsce – przyp. aut.) może spokojnie szukać kolaboracji i antysemityzmu, rozliczeń z przeszłością nie tylko na Wyspach Normandzkich ale i w innych częściach Anglii” (2).

Reasumując, czy obozy na Wyspach Normandzkich były „angielskie”? To dlaczego … te wybudowane przez Niemców na terytorium II RP mają być … „polskie”?

Lista odpowiedzialności za dokonane na obywatelach II RP w XX wieku mordy jest dużo dłuższa. Źle rozumiana poprawność polityczna dotąd powodowała milczenie o polskich i żydowskich ofiarach w Ponarach niedaleko Wilna, w których kaźni uczestniczyły ochotniczo litewskie oddziały Ypatingasis būrys (Sonderkomando der Sicherheitsdienst und des SD), rekrutujące się głównie spośród szaulisów.

Nieznajomość rzetelnych, potwierdzonych faktów historycznych … szkodzi. Niestety, bezpośredni świadkowie wydarzeń z lat ostatniej wojny światowej odeszli już w 99% do wieczności. Zbyt mało utrwalono świadectw czasów tamtej wojny. W efekcie promowane są kłamstwa i przeinaczenia. Zanim jednak ktoś „pierwszy rzuci kamień” … powinien uderzyć się we własne piersi!

Paweł Czyż

Niezależna Gazeta Obywatelska w Bielsku – Białej

29/01/2018

(1) Sylwester Kukuła, Moja wojenna tułaczka, Fundacja Moje Wojenne Dzieciństwo, 2003

(2) Info Adam Słomka: W moim tekście z 29.01.2017 wykorzystałem fragmenty tekstu red. Martina Nekola, pt. „Niemiecka okupacja Wysp Normandzkich podczas II wojny światowej”, który został opublikowany 15.10.2016 r. na WP OPINIE. Za błąd przez przeoczenie i brak źródła uprzejmie przepraszam. Adam Słomka